Polacy chcieli – Polacy mają
Wynik wyborczy został przez Jarosława Kaczyńskiego i jego ugrupowanie potraktowany jako wotum zaufania w sprawie najważniejszego – choć metapolitycznego – hasła zakończenia ery polityki ciepłej wody w kranie. Ekipa Kaczyńskiego i Szydło obiecała Polakom sprawne rządzenie i skuteczne podejmowanie decyzji, zaprezentowała rozbudowany pakiet obietnic socjalnych i gospodarczych, ale jednocześnie wkomponowała je w jasną wizję polityczną, którą pewnie należałoby określić mianem swoistego „państwa dobrobytu o tradycjonalistycznej twarzy”.
Za budowę tego nowego państwa, jak widać, zabrano się w trybie wręcz natychmiastowym: błyskawiczna nowelizacja ustawy o Trybunale Konstytucyjnym jako zemsta na Platformie, która w ciszy rzeczywiście dopuściła się wcześniej już zamachu na ustrój tego organu; zatrzymanie posła Burego jako symbol skutecznej walki z korupcją wśród elit politycznych; wymiana szefów służb specjalnych jako dowód gotowości do przejęcia sektora odpowiadającego za bezpieczeństwo państwa; ułaskawienie Mariusza Kamińskiego jako triumf sprawiedliwości wobec człowieka, który wypowiedział wojnę patologiom. Oto nasze nowe państwo in statu nascendi.
Czy znaczy to, że wszyscy wyborcy PiS-u przyklaskiwać będą naruszeniu ducha niezależności przy zmianach procedur wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego? Nie, ale z dużym prawdopodobieństwem większości Polaków sprawa ta w ogóle nie będzie interesować. Czy to znaczy, że Polacy dobrze ocenią decyzję prezydenta Dudy w sprawie ułaskawienia byłego szefa CBA bądź szybkie powołanie przez premier Szydło nowych szefów służb? Nie, ale zapewne elektorat PiS-u utwierdzi się w przekonaniu, że Kaczyński dba o swój ogródek i jest w stanie podejmować również decyzje kontrowersyjne, choćby opozycja dwoiła i troiła się w krytyce. „Natychmiastowość decyzyjna” buduje wizerunek władzy skutecznej i zarazem silnej. Taka była zapowiedź tej ekipy i jak na razie Polacy niewątpliwie mają, czego chcieli.
Czytanie oczekiwań
Niemoc decyzyjna Platformy Obywatelskiej w trakcie ośmiu lat rządzenia podporządkowana polityce ciepłej wody w kranie podczas pierwszej kadencji rządów tej partii była tym, czego wyborcy od ekipy Tuska oczekiwali. Niestety jednak Platforma przegapiła moment, w którym Polacy zaczęli oczekiwać czegoś więcej – wyrazistszej koncepcji uprawiania polityki, odważniejszych decyzji ekipy rządzącej i przede wszystkim większej partycypacji przeciętnego Kowalskiego w tym nieustannie przypominanym mu wzroście gospodarczym. Czyż w świadomości Polaków zostało po tej ośmiolatce coś więcej niż podniesienie VAT-u oraz wieku emerytalnego i nacjonalizacja OFE? Mizeria rządzenia wepchnęła Polaków w ramiona Jarosława Kaczyńskiego.
Wydaje się, że Ewa Kopacz (a może Michał Kamiński?) była pierwszą i możliwe jedyną osobą w PO, która to zrozumiała. I dlatego in vitro, i dlatego konwencja „antyprzemocowa”, i dlatego ustawa o uzgadnianiu płci… Niestety okazało się, że przebudzenie dokonało się zbyt późno i chyba nie udało się szefowej PO przekonać do tej wizji większości swoich kolegów partyjnych, bo – jak było widać w kampanii wyborczej – tylko Ewa Kopacz chciała „czegoś”. Ten całkiem niezły wynik PO jest zapewne efektem zabiegów byłej premier i jej otoczenia, którzy w pewnym stopniu zaczęli rozumieć przyczynę rozczarowania Polaków (niestety również tylko w pewnym stopniu).
Prawdziwymi mistrzami w odczytywaniu oczekiwań Polaków okazali się sztabowcy PiS-u, którym udało się socjalne życzenia społeczeństwa wkomponować w szerszą wizję budowy nowej Polski, o której w kręgach PiS-owskich mówi się przecież od lat. To zresztą swego rodzaju „powtórka z rozrywki”, bo ten sam efekt udało się uzyskać partii Kaczyńskiego również w 2005 r. Prawica zrozumiała, że Polacy dadzą jej mandat na przebudowę Rzeczypospolitej, ale muszą otrzymać w zamian grubszy portfel i pełniejszy garnek. Trudno więc wyobrazić sobie, żeby rząd Beaty Szydło zrezygnował z 500 zł na dziecko czy kwoty wolnej od podatku wysokości 8 tys. zł, a prezydent Duda – z obniżenia wieku emerytalnego. Niezależnie od skutków ekonomicznych tych pomysłów.
Co z tą demokracją?
Nie spodziewam się, aby decyzje pierwszego dnia urzędowania gabinetu Szydło (TK, służby, Bury) w połączeniu z decyzjami prezydenta Dudy (ułaskawienie Kamińskiego) wpłynęły negatywnie na wizerunek tej ekipy. Wręcz przeciwnie, sądzę, że całkiem możliwe jest umocnienie się poparcia dla ekipy PiS-u, zaś na pewno szybkie uchwalenie zapowiadanych zmian o charakterze socjalnym i gospodarczym jedynie zagwarantuje utrzymanie poparcia dla tej ekipy na stosunkowo wysokim poziomie. Paradoks? Może tak, jednak będzie to dowodem, że era ciepłej wody w kranie ewidentnie się skończyła i że ten sposób uprawiania polityki zwyczajnie zbankrutował.
Co zatem z polskim systemem politycznym? Czy grozi nam „budapesztyzacja” polskiej demokracji? Nie jest wykluczone, że ekipa Szydło i Kaczyńskiego uczyni rzeczywiście z aparatu państwa narzędzie budowy nowej Polski według wizji Kaczyńskiego i bardziej instrumentalnie traktować będzie system władzy wykonawczej (a pewnie nawet wymiar sprawiedliwości i organy ścigania). Na pewno nie można się spodziewać żadnych ruchów umacniających wolności w sferze światopoglądowej czy obyczajowej. Może się jednak okazać, że PiS-owi nie będą potrzebne poważniejsze zmiany instytucjonalne, gdyż większość decyzji można będzie podejmować w oparciu o stabilną większość parlamentarną i własnego prezydenta.
Na ostateczny bilans budowy tej nowej Polski przyjdzie nam rzecz jasna poczekać. Na dzień dzisiejszy jednak opozycja – w szczególności zaś Platforma i Nowoczesna – zdać sobie musi sprawę z tego, że oprócz ostrej krytyki kierunków działania rządu potrzeba jeszcze budowy i prezentacji wyrazistych alternatywnych wizji. PiS przywrócił bowiem Polakom politykę, odrzucając nudne jak flaki z olejem „administrowanio-trwanie”. Oba ugrupowania muszą zatroszczyć się o zdefiniowanie swojej politycznej tożsamości, co pewnie trudniejsze okaże się w Platformie. Polacy będą potrzebowali za jakiś czas – kiedy ustanie impet otwarcia w ekipie PiS-owskiej – pewnego ładunku alternatywnych wizji Polski, nie zaś pokrzykiwania z mieczykiem.
Polityczki i politycy, informuję was z nieskrywaną radością maniaka polityki: 19 listopada 2015 r. skończył się w Polsce czas ciepłej wody w kranie!